poniedziałek, 31 grudnia 2012

Grillowane cykorie z kalmarami w cieście

Jakie macie plany na dzisiejszą noc? Ja zostaję w domu. Co nie oznacza, że nie mam w planach udanej zabawy! :) Oczekuję przyjścia znajomych, głowię się przy otwartej szafie, co włożyć dziś na grzbiet, by wyglądać wyjątkowo, i czynię ostatnie poprawki w sylwestrowych kulinariach, które czekają w lodówce i na kuchennym blacie. W tym roku miałam nielichą wenę, więc będziemy mieli co jeść. Jedną z sałatek cenię szczególnie, co zawiera dwa uwielbiane przeze mnie składniki - cykorię i kalmary.



Składniki:
- opakowanie kalmarów w panierce (Caprichos) od Pescanovy
- 4-5 średnich cykorii
- 30dkg pomidorków daktylowych
- 2 ząbki czosnku
- słodki sos chili

- oliwa z oliwek
- sok z połówki cytryny
- nieco soli


Cykorię myjemy, osuszamy, dzielimy na pojedyncze liście, solimy i skrapiamy oliwą. Wrzucamy na patelnię grillową lub do piekarnika pod rozgrzany grill. Pieczemy, obracając conajmniej raz, aż cykoria zrobi się delikatnie brązowa. Wyjmujemy zgrillowane liście i zostawiamy do całkowitego schłodzenia.
Następnie, korzystając z rozgrzanego piekarnika wrzucamy Caprichos i pieczemy wedle wskazówek na opakowaniu.
Myjemy pomidorki, przekrawamy na połówki. Czosnek siekamy drobno. Robimy dressing - sok z cytryny mieszamy z oliwą, czosnkiem i słodkim sosem chili.
Układamy na talerzu - ugrillowaną cykorię, pomidorki, kalmary w cieście. Polewamy dressingiem. Dekorujemy plasterkami cytryny na brzegu talerza z sałatką.

Szampańskiej zabawy! :)


czwartek, 27 grudnia 2012

Wigilijna rybka w occie

Za nami świąteczne obżarstwo i zapewne niejedno z Was ma problemy z dopięciem się w ulubionych spodniach. Ja również :) Lecz nie zamierzam się tym zbytnio dołować, doświadczenie pokazuje, że wystarczy teraz wrócić do normalnej, wyważonej diety, a po jakimś czasie grzech zostanie nam odpuszczony i odejdzie w niepamięć. Ryby zresztą, w żadnej postaci i żadnej ilości, nie wywołują u mnie wyrzutów sumienia, a ponieważ w święta jadłam głównie morskie i słodkowodne stwory...
Rybka w occie, specjalność mojego Dziadka, zwykle była panierowanym, obsmażonym dorszem, zanurzonym w roztworze, którego recepturę znał tylko autor i dużej ilości cebuli, ale w tym roku to mnie w udziale przyszło zrobienie dziadkowego specjału. Postawiłam na mirunę :)



Składniki:
- 3 opakowania miruny od Pescanovy
- kilka jaj i bułka tarta wymieszana z mąką pszenną do panierki
- sól, pieprz
- 4-5 dużych cebul
- olej rzepakowy
marynata:
- kilka liści laurowych

- kilka kulek ziela angielskiego
-  2% roztwór octu (mieszamy z wodą)
- większa szczypta soli

- czubata łyżka cukru


 
Rybę rozmrażamy, opłukujemy, osuszamy. Solimy i delikatnie pieprzymy. Dzielimy na mniejsze kawałki, obtaczamy w panierce. Smażymy w sporej ilości oleju rzepakowego (zdrowszy!), a następnie pozostawiamy w talerzu do ostygnięcia.
Obieramy cebule, kroimy w cienkie plastry, lub wrzucamy do robota kuchennego z opcją - krążki. W garnku przygotowujemy roztwór marynaty, w której zanurzymy rybę. Marynata winna zagotować się, ale później należy konieczie wystudzić ją do temperatury pokojowej.
W sporym słoju układamy warstwami - ryba, cebula, ryba, cebula i tak dalej. Zalewamy marynatą i odstawiamy w chłodne miejsce.
Potrawa jest gotowa już po około 24 godzinach od zalania marynatą.
Jest to jedna z tych kulinarnych must-be, bez których nie wyobrażam sobie wigilii :)

środa, 19 grudnia 2012

Miruna zapiekana w pieczarkach i cebuli

Po dwóch postach-peanach na cześć kuchni włoskiej powracam do klimatów swojskich i własnych wariacji rybnych. To znaczy nie tak do końca własnych, bo taką rybę jadałam nieraz u mojej babci. To prosty przepis, żeby nie użyć określenia - prymitywny - ale naprawdę bardzo smaczna rzecz.

Zwyczajowo serwuję rybę w pieczarkach i cebuli z pieczonymi ziemniaczkami i surówką z białej kapusty. Zimowo, czyż nie?


Składniki:
- opakowanie odfiletowanej miruny od Pescanovy
- opakowanie 0.5 kg drobnych pieczarek
- 2 średnie cebule
- 2 łyżki masła
- nieco oleju
- sól morska
- świeżo zmielony czarny pieprz
- 2 szczypty sproszkowanej słodkiej papryki




Rozmrażamy mirunę, płuczemy, osuszamy.
Pieczarki myjemy i kroimy na połówki lub odrobinę drobniej (ale nie zbyt drobno!), cebulę obieramy, kroimy w plastry. Piekarnik nagrzewany do temperatury 180 st. C. Naczynie żaroodporne smarujemy na spodzie olejem. Następnie układamy płaty miruny, oprószamy solą, pieprzem, kładziemy na nich cebulę, pieczarki, płatki masła, posypujemy słodką papryką.
Zapiekamy 15-20 minut.
Jeśli, podobnie jak ja, zamierzacie serwować rybę z ziemniakami, pamiętajcie, by wstawić je odpowiednio wcześniej, bo potrzebują więcej czasu, by dojść.

wtorek, 18 grudnia 2012

Gamberi e borlotti czyli o Włoszech z uporem mianiaka

Tej potrawy nie jadłam nigdy w oryginale, ale od czego są kulinarne kanały w telewizji i odpowiednia literatura! Ostatnio zobaczyłam fasolę z krewetkami w pewnym programie kulinarnym, lecz byłam zbyt zajęta, by zanotować przepis (telewizor produkował się w tle, a ja dawałam upust zawodowej wenie, klikając w klawiaturę komputera). Brzmiało to naprawdę nieźle i bardzo mnie zaintrygowało. Jakaż była moja radość, gdy odnalazłam ów przepis w książce, którą kiedyś otrzymałam w prezencie - Made in Italy: Food & Stories, autorstwa Giorgia Locatelli! Natychmiast zabrałam się do dzieła. Efekt przerósł oczekiwania - potrawa jest WYŚMIENITA!


Składniki (odrobinę przeze mnie zmodyfikowane):
- opakowanie krewetek tygrysich od Pescanovy
- puszka białej fasoli w zalewie
- puszka pokrojonych pomidorów bez skórki
- lampka białego wina
- 2-3 ząbki czosnku
- pół malutkiej papryczki chili (czerwonej)
- 2-3 łyżki oliwy z oliwek
- pół pęczka natki pietruszki


opcjonalnie:
- świeże pieczywo do podania



Krewetki rozmrażamy, płuczemy, osuszamy. Oprószamy solą i pieprzem. Większość oliwy rozgrzewamy na patelni. Siekamy dwa z trzech ząbków czosnku, papryczkę chili, wrzucamy na gorącą oliwę. Następnie dorzucamy krewetki. Smażymy 2 minuty, aż zrobią się różowe. Wtedy zalewamy winem, chwilę dusimy i odstawiamy z ognia.
W rondlu obok dusimy pomidory wraz z fasolą, większością natki pietruszki, część fasoli możemy rozgnieść widelcem - sprawi, że konsystencja dania będzie odpowiednia. Pieprzymy i solimy delikatnie.
Po kilku minutach duszenia danie jest gotowe. Podajemy je następująco - gęstą pomidorowo-fasolową masę kładziemy na spód głębokiego talerza, na tym układamy krewetki, skrapiamy całość oliwą i oprószamy bardzo drobno posiekanym ząbkiem świeżego czosnku oraz nacią pietruszki.
Niebo w gębie, przysięgam!

piątek, 14 grudnia 2012

Fritatta z owocami morza i rukolą

Fritattę poznałam w jej ojczyźnie - we Włoszech. To krewniaczka omletu, ale tylko krewniaczka - pomylone ze sobą gotowe się obrazić ;). By wyszła jak należy trzeba połączyć ze sobą białko i żółtko, lecz - i tu uwaga! - nie warto roztrzepywać ich nazbyt długo i dopuścić, by pojawiła się charakterystyczna piana, bo wtedy, paradoksalnie, fritatta straci na puszystości, a przecież puszystość to jedna z jej nieodzownych cech. Istnieje szkoła, by do masy jajecznej dodać nieco jasnego piwa, tego jednak nigdy nie wypróbowałam (a może warto?). Czytałam w przepisach, że niektórzy zalewają smażące się składniki masą jajeczną, ale z tego, co mi wiadomo wszystkie ingrediencje powinny być łączone jeszcze na etapie gdy jajka są płynne. Wtedy też dodajemy ser, solimy i pieprzymy. A potem już tylko pałaszujemy z wielkim apetytem! :)



Składniki na jedną fritattę, którą najedzą się dwie osoby:
- 5 jajek
- garść tartego Parmezanu
- opakowanie mieszanki owoców morza od Pescanovy
- 2 ząbki czosnku
- duża garść liści rukoli
- nieco soli
- świeżo zmielony czarny pieprz
- 2 łyżki masła



Owoce morza rozmrażamy, płuczemy i osuszamy. Podsmażamy przez minutę na rozgrzanym maśle wraz z posiekanym czosnkiem.
Rukolę również płuczemy i pozostawiamy do odsączenia, a następnie siekamy niezbyt drobno. Białka i żółtka jaj łączymy w jednolitą masę. Dodajemy do nich sól, pieprz, tarty ser, rukolę, owoce morza z czosnkiem i niedbale mieszamy.
Na patelni (może być po podsmażeniu owoców morza) rozgrzewamy masło, a gdy osiągnie odpowiednią temperaturę wlewamy jajeczną masę. Skręcamy ogień na średni - to ważne, by nasza fritatta nie przywarła do powierzchni patelni. Przykrywamy pokrywką i smażymy 2 minuty.
Fritatta jest ciężka, więc groźna, że przełamie się przy przekładaniu na drugą stronę sposobem tradycyjnym - łopatką, jest całkiem spora. Dlatego, gdy jajko się zetnie, przekładamy na duży talerz, a następnie z niego zsuwamy z powrotem na patelnię, tyle, że z drugiej strony.
Mniam mniam! Udanego weekendu! :)

wtorek, 11 grudnia 2012

Na przekór zimie - sałatka owocowa z krewetkami

...I stała się zima! A wraz z nią na stół zawitały dania mięsne, tłuczone ziemniaki (koniecznie z dużą ilością masła), zasmażana kapusta. Bardzo lubię polską kuchnię, szczególnie gdy za oknem hula śnieżna zawierucha, taka kuchnia jest bardzo krzepiąca i zapewnia odpowiednią podbudowę kaloryczną. Ale... ileż można? :)
Wczoraj, po wielu dniach przyciężkawych doznań kulinarnych, powiedziałam: dość. I przyrządziłam znakomitą sałatkę z owoców i krewetek tygrysich. Chili paliło w podniebienie, owoce orzeźwiały, a cudowne, delikatne mięso krewetek, sprawiło, że poczuliśmy się najedzeni pomimo braku klusek śląskich ;))


Składniki:
- 2 opakowania krewetek tygrysich od Pescanovy
- 1 owoc pomelo
- 2 dojrzałe mango
- 1 duża żółta papryka
- 1 średnia marchewka
- 1 czerwona papryczka chili
- 3 ząbki czosnku
- olej sezamowy
- sok z jednej limonki
- świeża kolendra do posypania



Krewetki rozmrażamy, płuczemy i osuszamy. Na patelni rozgrzewamy olej. Marchew kroimy w słupki, paprykę w kostkę. Siekamy drobno czosnek i papryczkę chili, pozbywając się uprzednio pestek. Podsmażamy czosnek i chili, a za chwilę dorzucamy marchewkę i paprykę - warzywa mają być ledwo zblanszowane, niekoniecznie uduszone do miękkości. Wrzucamy również krewetki i podsmażamy kilka minut, aż wszystkie staną się różowe.
W międzyczasie kroimy w kostkę owoc pomelo oraz oba mango i wrzucamy do dużej misy sałatkowej. Siekamy też drobniutko kolendrę.
Po zdjęciu z patelni krewetek i warzyw, dorzucamy je do owoców i mieszamy niedbale. Całość skrapiamy obficie sokiem z limonki i delikatnie oprószamy listeczkami kolendry.

piątek, 7 grudnia 2012

Miruna w sosie śmietanowo-kaparowym

Nie jestem jakoś nadzwyczajnie przywiązana do piątkowej tradycji spożywania dania postnego, a więc dla wielu - ryby, a jednak bardzo często zdarza się, że właśnie w piątki serwuję rybę. Możliwe, że dzieje się tak, gdyż zmęczona mięsnym początkiem i środkiem tygodnia (mam w domu facetów, więc mięśnie być musi), z ulgą skłaniam się ku daniom wegetariańskim lub rybnym.
Miało być tradycyjnie - panierka i sałatka z białej kapusty, ale otrzymawszy dziś z rana wspaniałą tłustą śmietankę wiejską zmieniłam plany. Biała ryba w słodkiej śmietanie z dodatkiem kaparów to wyśmienita alternatywa dla pospolitej panierowanej ryby, jakich wiele na piątkowych stołach.


Składniki:
- opakowanie miruny od Pescanovy
- 1/2 litra mleka
- odrobina mąki pszennej
- pół słoiczka kaparów
- masło sklarowane
- 3/4 szklanki śmietanki ok.30%
- nieco soli
- świeżo zmielony czarny pieprz
- ćwiartki cytryny, dla tych, którzy nie wyobrażają sobie ryby bez cytrynowej nutki ;)



Rybę rozmrażamy, płuczemy i zanurzamy w mleku - dzięki temu jej smak i zapach będzie delikatniejszy. Można jednak swobodnie pominąć ten punkt ;). Następnie filety rybne obtaczamy w mące i odrobinę solimy. Smażymy na sklarowanym maśle, aż lekko zrumieni się. Przekładamy do naczynia żaroodpornego, zalewamy śmietanką, wrzucamy tyle kaparów, ile uważamy za stosowne. Możemy też posypać natką pietruszki. Zapiekamy w temperaturze 180st.C około 10-15 minut.
Podajemy w dowolnym towarzystwie!

wtorek, 4 grudnia 2012

Minipulpety z miruny

Bardzo lubię mirunę za jej zwartość i zarazem delikatny smak. Doskonale nadaje się do smażenia - nie budzi obaw przed rozpadnięciem się dania, świetnie też wypada zapieczona. Dziś postawiłam na minipulpeciki z miruny - przepadam za nimi w każdej wersji: mięsnej, rybnej i wegetariańskiej, bo można dodać moc świeżej zieleniny, a obecność jajka zapewnia puszystość. Każde z nas jadło inaczej - pan domu posilił się wersją tradycyjną, z sałatką z kiszonej kapusty i ziemniaczanym puree z masłem i mlekiem, ja zjadłam je skrapiając cytrynowym sokiem, zagryzając pszenną bagietką, a najmłodszy uczestnik uczty -solo i na zimno.
Wszyscy byliśmy usatysfakcjonowani ;).


Składniki:
- opakowanie filetów z miruny od Pescanovy
- pęczek szczypiorku
- kilka gałązek koperku
- 3/4 szklanki płatków owsianych błyskawicznych
- 2 jajka kurze
- sól
- świeżo zmielony pieprz czarny
- 2 szczypty pieprzu ziołowego
- łyżka masła



Filety z miruny rozmrażamy, delikatnie płuczemy i osuszamy. Bardzo ostrym nożem kroimy w drobniutką kostkę. Siekamy szczypior, koperek (gałązkę jednego lub drugiego możemy pozostawić do dekoracji), w dużej misce lub garnku mieszamy z mięsem ryby. Dodajemy dwa jajka i płatki owsiane. Solimy i pieprzymy, a także dosmaczamy pieprzem ziołowym. Całość mieszamy dokładnie - możemy zrobić to czystymi dłońmi. Na patelni rozgrzewamy masło. Dłońmi formujemy kulki rybne i smażymy z kilku stron. Przekładając bądźmy bardzo ostrożni bo są dość kruche.
Pulpety nie wymagają długiej obróbki termicznej, wystarczy im kilka minut. Pycha! :)

piątek, 30 listopada 2012

Królewskie śniadanie piątkowe

Całodobowy etat pielęgniarki, kaowca, bony, kucharki, sprzątaczki i dozownika rozmaitych medykamentów boli. Szczególnie, gdy końca takiego stanu rzeczy nie widać w do niedysponowanych dołączają kolejni. Gdy człowiek koczuje w czterech ścianach stuprocentowo poświęcony domownikom, zwalonym nóg jakimś wyjątkowo parszywym wirusem, warto w jakiś sposób nagrodzić siebie za tak piękną, altruistyczną postawę;). Wyjście na zakupy odpada, do kina również, koleżanki nie wpadną z najnowszym plikiem ploteczek, bo boją się zarazy (i słusznie!), na samodzielne spa we własnej łazience nie ma czasu, co zatem pozostaje? Nagroda w postaci czegoś pysznego. Jej przygotowanie nie zajmie wiele czasu, a przyniesie, gwarantuję, sporo satysfakcji. Taki zabieg ma bardzo korzystny wpływ na psychikę każdego z nas. A więc do roboty - jesteś tego warta/-y! ;))


Składniki królewskiego śniadania-nagrody:
- bułka typu ciabatta
- opakowanie mieszanki owoców morza od Pescanovy
- 2 ząbki czosnku
- dojrzałe awokado
- oliwa z oliwek
- szczypta soli
- połówka cytryny


Rozmrożone owoce morza wrzucamy na rozgrzaną oliwę wraz z ząbkiem posiekanego czosnku. Podsmażamy całość 2 minuty.
Kromki ciabatty delikatnie podpiekamy w piekarniku/opiekaczu.
Awokado, ważne by było bardzo dojrzałe (miękkie), pozbawiamy skórki, pestki i rozgniatamy widelcem w talerzu. Szybko skrapiamy sokiem z cytryny (by nie ściemniało), dodajemy posiekany drobno ząbek czosnku, solimy. Pastą z awokado smarujemy obficie podpieczone kromki ciabatty, a na wierzchu układamy podsmażone z czosnkiem owoce morza. Całość skrapiamy kilkoma kroplami soku ze świeżej cytryny.
Resztę owoców morza wcinamy prosto z patelni. W końcu to nagroda - musi być do syta! ;)

wtorek, 27 listopada 2012

Ciepła przekąska z krewetek


Wielokrotnie podkreślałam, że krewetki zawdzięczają swoją popularność smacznemu mięsu i niskiej zawartości tłuszczu. Świeże można jeść na surowo, na przykład maczając je w sosie, co jakiś czas temu prezentowałam na blogu. Jednak smakują też wybornie, jako dodatek do sałatek, zup, makaronu i ryżu. Można je marynować, zapiekać i grillować – aż chciałoby się powiedzieć, „sky is the limit”. Białe i delikatne mięso pochodzące z wnętrza tych skorupiaków, moim zdaniem najlepiej smakuje solo, w towarzystwie przypraw i cytryny. Dlatego dziś przygotowałam krewetkową przekąskę na ciepło z mrożonych i wcześniej niegotowanych krewetek tygrysich. Nie przeraźcie się ich mało zachęcającym wyglądem, w szarej barwie. Te smaczne owoce morza zmienią kolor pod wpływem smażenia.



Do jej przygotowania potrzebujecie:
opakowanie mrożonych krewetek tygrysich (np. Pescanova)
odrobinę świeżego imbiru (wystarczy plasterek o grubości  1 cm)
paprykę ostrą i słodką
sól
ząbek czosnku
oliwę z oliwek
cytrynę

Krewetki, po rozmrożeniu, obieramy z pancerzyka i nacinamy wzdłuż „brzuszka”, czyli części wywiniętej do środka. Usuwamy jelitko, które wygląda jak długa, ciemna nitka. Osuszone krewetki przyprawiamy solą oraz papryką słodką i ostrą, a następnie wrzucamy na rozgrzaną oliwę z oliwek. Po chwili dodajemy drobno posiekany imbir i smażymy przez dwie minutki, aż krewetki nabiorą różowego koloru. Pod koniec smażenia dodajemy wyciśnięty ząbek czosnku i zmniejszamy ogień, żeby nie doprowadzić do jego przypalenia. Tak przygotowane krewetki podajemy na liściach sałaty i koniecznie z plastrami cytryny. 


piątek, 23 listopada 2012

Miruna z puree jabłkowo-żurawinowym

Tak, jak późna wiosna jest porą truskawek i czereśni, tak późna jesień to królowa jabłek. Teraz właśnie są najlepsze - już bardzo dojrzałe, lecz wciąż świeże, rumiane, aromatyczne, soczyste, słowem - pyszne. Robię ostatnio wiele rzeczy z jabłek, począwszy od deserów, przez sałatki, przetwory, na wytrawnych daniach skończywszy. Puree z jabłek i żurawiny z selerem naciowym jako dodatek do ryby, to dzisiejszy strzał w dziesiątkę. To, że jabłka doskonale wypadają w połączeniu z mięsem, wiedziałam od dawna. Ale, że równie wyśmienicie potrafią skomponować się z aromatem ryby, dowiedziałam się dziś.


Składniki:
- opakowanie miruny od Pescanovy
- 3 winne jabłka
- garść świeżej żurawiny
- kilka łodyg selera naciowego
- sól
- olej
- świeżo zmielony czarny pieprz

dodatki - wedle uznania.


Rozmrażamy filety rybne, delikatnie płuczemy, osuszamy ręcznikiem papierowym. Solimy i kładziemy na rozgrzanym oleju. Smażymy na niedużym ogniu, by nie zrumieniła się. Dobrym substytutem takiego delikatnego smażenia i na pewno zdrowszym, byłoby ugotowanie ryby na parze. (Ja, przyznam się bez bicia, nie znoszę wszelkich mięs, w tym również ryby zrobionych na parze, ale jeśli nie macie takich obiekcji - posłużcie się parowarem).
Jabłka myjemy, obieramy, i wrzucamy do rondelka. Podlewamy odrobiną wody. Kulki żurawiny płuczemy i kroimy na połówki. Seler naciowy również myjemy, pozbawiamy pióropuszy liści i kroimy na plasterki. Całość dusimy przez kilka minut, aż jabłka rozpadną się, seler zmieni kolor, a żurawiny puszczą czerwony sok.
Gotowe usmażone/ugotowane filety z miruny kładziemy na talerz białym mięsem do góry. Na nich układamy niedużą warstwę owocowo-warzywnego puree. Jego słodko-kwaśny mix stworzy zaskakująco pyszną kompozycję ze słonym smakiem ryby.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Prosta sałatka z surimi, rodzynkami i żurawiną


Jeśli lubicie ciekawe połączenia smaków, z pewnością przypadnie Wam do gustu sałatka, którą dziś zaprezentuję. Jej głównym składnikiem jest seler konserwowy, przełamany dodatkiem suszonej żurawiny i rodzynek. Z pewnością wielokrotnie spotkaliście się z nieco uproszczoną formą tej przekąski, ale zapewniam, że warto wzbogacić jej smak o składniki, których użyłam. Mowa o niedocenianej przez niektórych kapuście pekińskiej  i paluszkach krabowych. Sałatka jest lekka, więc idealnie sprawdzi się w porze lunchu lub jako dodatek do głównego dania. Jeśli nie przepadacie za rodzynkami, możecie poprzestać na żurawinie lub dodać kilka pokrojonych brzoskwiń z puszki. Będzie smacznie i kolorowo.


Potrzebujecie:
słoik selera konserwowego
ćwiartkę kapusty pekińskiej
garść rodzynek
garść suszonej żurawiny
6 paluszków krabowych (np. Pescanova)
sól i pieprz do smaku
100 ml śmietany 18%
2-3 łyżki majonezu

Drobno pokrojoną kapustę pekińską łączymy z odcedzonym selerem. Dodajemy paluszki krabowe pokrojone w plasterki, a do tego suszoną żurawinę i rodzynki. Te ostatnie należy wcześniej sparzyć wrzątkiem (5 minut) i odcedzić. Majonez łączymy ze śmietaną, solą i pieprzem, po czym przygotowany sos mieszamy ze składnikami sałatki. Warto odłożyć kilka rodzynek i owoców żurawiny, żeby dodatkowo posypać nimi sałatkę przed podaniem. Smacznego!



piątek, 16 listopada 2012

Japońska sałatka z krewetkami tygrysimi

Otrzymałam telefon a wraz z nim informację: kochanie, nie rób dziś obiadu, jadłem obfity lunch z szefem. To dobra wiadomość, zabiera mi z barek kilka obowiązków: nie muszę myśleć co by tu dziś zrobić, nie muszę, gdy już wymyślę, lecieć po zakupy, a następnie stać nad kuchenką i mieszać w garnku, względnie - doglądać zawartości piekarnika. Ale za dobrze znam mężczyznę, który zadzwonił, zarzekając się, że na dziś starczy mu kulinarnych uniesień. Wiem, że ledwie przekroczy próg domu, zacznie węszyć w lodówce, twierdząc jednocześnie, że "tylko patrzy". Myślę, że sałatka będzie w sam raz - lekka, lecz dzięki zawartości krewetek sycąca, kolorowa, niesamowicie pyszna...


Składniki:
- opakowanie krewetek American Tiger od Pescanovy
- pół główki sałaty lodowej
- duża marchewka
- jeden długi ogórek
- jedno dojrzałe awokado
- 2 ząbki czosnku
- pęczek szczypiorku
- kilka łyżek śmietanki kremówki 
- tyle samo sosu sojowego
- olej o neutralnym smaku


Śmietankę i sos sojowy lejemy na samo dno talerza, w którym sałatka będzie podawana. Myjemy warzywa, obieramy, sałatę drzemy na drobniejsze listeczki, ogórek i marchew kroimy w cieniutkie, długie słupki. Szczypior siekamy drobno, awokado kroimy na półplasterki wzdłuż jego długości. Układamy sałatę, słupki marchewkowe i ogórkowe, sypiemy szczypior. Mieszamy delikatnie ręką, tak by sos z dna lekko oplótł warzywa. Na to układamy kawałki awokado. Na patelni rozgrzewamy olej. Siekamy drobno czosnek i wrzucamy na patelnię. Następnie wrzucamy rozmrożone krewetki Black Tiger. Po kilku minutach, są gotowe, by zwieńczyć nimi sałatkę. Pychota!

wtorek, 13 listopada 2012

Kurczak i kalmary po tajsku


Dziś, przynajmniej za moim oknem, panuje prawdziwa złota jesień. Aż trudno uwierzyć, że za miesiąc będziemy powoli szykować się do Bożego Narodzenia. Sklepy jeszcze nie atakują nas choinkami, ale w weekend zauważyłam, że na niektórych centrach handlowych pojawiają się świąteczne lampki. Nie wiem, czy zanotowaliście to w pamięci, ale w ubiegłym roku, zaraz po wyprzedaży zniczy, a potem niepodległościowych flag, supermarkety wypełniły się bombkami i czekoladowymi mikołajami. Nakręcanie przedświątecznego pędu z roku na rok rozpoczyna się coraz szybciej.  Pewnie niektórych z Was to irytuje, proponuje więc póki co odłożyć myśli o zbliżającej się, zimowej atmosferze na bok i celebrować otaczającą nas aurę.
Z tej okazji zaserwuję dziś swojej rodzinie kulinarny powrót do gorących wakacji. Wszelkie gołąbki, rozgrzewające zupy i pieczone mięsiwa mogą jeszcze trochę poczekać. W zamian za to uraczę domowników daniem tajskim, urozmaiconym mieszanką warzyw, które idealnie dopełnią jego smak. Zamiast świeżych ziół użyję żółtej pasty curry, która stanowi połączenie orientalnych przypraw, czosnku i trawy cytrynowej. Wystarczy pół godziny w kuchni, by przenieść się w świat egzotycznej kuchni. 

Do przygotowania potrawy potrzeba kilku składników:

1 mała cukinia
1/2 żółtej papryki
1/2 czerwonej papryki
12 małych pieczarek
1 pierś kurczaka
½ opakowania kalmarów (np. mrożonka Pescanova)
1 duża puszka mleka kokosowego
1 łyżka żółtej pasty curry (do kupienia w każdym dużym markecie)
szklanka ugotowanego ryżu
posiekany szczypiorek

W garnku lub głębokiej patelni należy zagotować mleko kokosowe, dodać do niego pastę curry, mięso oraz kalmary i dusić przez pięć minut. Dolewamy 100 ml wody po czym całość należy ponownie zagotować. Dodajemy pokrojone pieczarki, paprykę oraz cukinię i dusimy aż warzywa będą miękkie.
W tym czasie gotujemy ryż, którzy po przyrządzeniu polewamy na talerzach sosem, a na górze układamy mięso, kalmary i warzywa. Danie podajemy obficie posypane szczypiorkiem.


piątek, 9 listopada 2012

Jajka faszerowane z surimi


Kilka dni temu dostałam od przyjaciół koszyk jajek od ich szczęśliwych (jak twierdzą) kur. I choć krążą różne opinię dotyczące tego, jak często można się nimi zjadać, w mojej rodzinie jajka w każdej postaci ciszą się dużym powodzeniem. Możliwości ich przetworzenia są nieskończone, szczególnie w sytuacjach awaryjnych, gdy szybko trzeba przygotować coś smacznego. Do moich ulubionych przekąsek należą jajka faszerowane. Niegdyś mieszałam ugotowane żółtka z pieczarkami, pietruszką i majonezem, doprawiałam solą i pieprzem, by po kwadransie cieszyć się ich smakiem. Od pewnego czasu eksperymentuję ze składnikami i w związku z tym, podzielę się Wami szybkim przepisem na jajka faszerowane z surimi.


Składniki:
pół opakowania paluszków krabowych Pescanova
serek kanapkowy o smaku śmietankowym
8 jajek
szczypiorek
sól ziołowa i pieprz do smaku

Jajka gotujemy na twardo, po ostygnięciu obieramy i kroimy na połówki. Wyciągamy żółtka i rozgniatamy je widelcem z dodatkiem serka kanapkowego, pokrojonego szczypiorku i paluszków krabowych pokrojonych w plasterki. Doprawiamy do smaku. Przygotowany farsz przekładamy do połówek jajek i podajemy z grzankami.


Przepis sprawdzi się zarówno w wersji śniadaniowej, jak i przy okazji niespodziewanej wizyty gości. Jeśli lubicie, zamiast szczypiorku możecie dodać do farszu kapary lub oliwki. 

wtorek, 6 listopada 2012

Penne z owocami morza w pomidorach z bazylią i mozzarellą

Mieszanka owoców morza to nierzadko rzecz ratująca moją kuchnię. Można podać ją na wiele sposobów, a jednym z moich ulubionych jest pasta, czyli makaron. Ponieważ nie ustaję w wysiłkach wykorzystania dobrodziejstw jesieni, jak najlepiej się da - dziś postanowiłam podać mój ulubiony morski misz-masz w świeżo uduszonych pomidorach, z kawałkami mozzarelli oraz zerwaną z kuchennego krzaczka bazylią. Danie powstało w rekordowo szybkim czasie i było naprawdę wyśmienite.


 

Składniki:
- opakowanie mieszanki owoców morza od Pescanovy
- kilka bardzo dojrzałych pomidorów
- garść liści bazylii
- szalotka
- 2 ząbki czosnku
- oliwa z oliwek
- kulka sera Mozzarella
- pół opakowania makaronu penne (ukośna rurka)



Mieszankę owoców morza rozmrażamy, płuczemy, osuszamy.
Pomidory pozbawiamy skórki parząc, a następnie kroimy dowolnie i wrzucamy do garnka w którym będziemy je dusić i tym samym przerabiać na gęsty sos :). Do tegoż garnka wrzucamy również obraną i pokrojoną szalotkę, oraz posiekany czosnek. Solimy, pieprzymy, dodajemy nieco oliwy. Dusimy kilka minut, a następnie blendujemy na jednolity sos. W czasie duszenia wstawiamy wodę na makaron, a następnie gotujemy go al dente.
Rwiemy bazylię na drobne strzępy i dorzucamy do sosu, wrzucamy tam również mieszankę owoców morza. Po dosłownie dwóch minutach kończymy duszenie całości, łączymy z odcedzonym, gorącym makaronem. Podajemy wymieszaną uprzednio całość, wieńcząc porwaną palcami Mozzarellą i listkami bazylii.
Udanego wieczoru! :)

piątek, 2 listopada 2012

Lekka sałatka ze świeżych warzyw i surimi

W środę przyszłam do domu zbyt późno, by jeść porcję solidnego polskiego obiadu. Nie katuję się żadnymi specjalnymi dietami, ale - na litość boską! - o godzinie dwudziestej pierwszej nie mam sumienia rozgrzać oleju na schabowe. W lodówce na szczęście spoczywały sobie paluszki krabowe, które przeddzień rozmroziłam i rano miałam zabrać do pracy, ale zapomniałam. Świeże warzywa to z kolei coś, czego nigdy nie może zabraknąć w moim domu. Po pierwsze dlatego, że są zdrowe, po drugie dlatego, że są smaczne, po trzecie - wciąż trwa sezon na wiele z nich i byłoby doprawdy barbarzyństwem z mojej strony nie opychać się nimi i nie futrować rodziny. Ich doskonała cena oraz wybitna uroda reklamują się jesienią bez udziału speców od marketingu.


Oto sposób na bardzo smaczną i bardzo lekką sałatkę warzywną z paluszkami krabowymi surimi. 



 
Składniki:

- 3 małe papryki - żółtka, pomarańczowa i czerwona
- kilka gruntowych, jędrnych ogórków
- pół pęczka natki pietruszki
- spory ząbek czosnku
- opakowanie surimi od Pescanovy
- łyżka majonezu
- łyżeczka soku wyciśniętego ze świeżej cytryny
- szczypta soli
- kilka szczypt świeżo zmielonego pieprzu czarnego



Warzywa myjemy dokładnie myjemy, papryki pozbawiamy gniazd nasiennych i białych błon, ogórki obieramy cienko. Warzywa kroimy na niezbyt drobną kostkę, podobnie paluszki surimi. Siekamy drobno natkę pozostawiając kilka listków w całości do zwieńczenia. Czosnek przeciskamy przez praskę i łączymy z sokiem z cytryny i majonezem, solimy, pieprzymy. Łączymy pokrojone warzywa oraz paluszki krabowe z sosem, można też odstawić sałatkę na chwilę do lodówki - schłodzona smakuje jeszcze lepiej.

wtorek, 30 października 2012

Paluszki rybne zapieczone ze szpinakiem


Dziś naszła mnie ochota na szpinak. Szkoda, że czas na ten świeży już minął, ale zapewniam, że dobrze przygotowany szpinak mrożony też smakuje wyśmienicie. Mój syn i ja za nim przepadamy! Wykorzystam więc  fakt, że dziś mojego męża nie będzie na obiedzie i przygotuję szpinakową potrawę dla dwóch osób. Cieszy mnie fakt, że moje dziecko zajada się wszelką zieleniną i tak, jak ja kiedyś (ku zaskoczeniu pań w przedszkolu), szpinak pochłania również z talerzy swoich kolegów, którzy marudzą na widok zielonkawej papki. Na szczęście, przy naszym stole nikt nad szpinakiem nie będzie dziś wybrzydzał, więc zaserwuję go w towarzystwie pieczonych paluszków rybnych.


Składniki:
opakowanie szpinaku mrożonego
śmietanka 36% (ok. 100 ml)
3 ząbki czosnku
1 cebula
1 jajko
paluszki rybne Pescanova (kilka sztuk, wedle apetytu)
szczypta soli i białego pieprzu
odrobina masła
trochę startego parmezanu do posypania

Szpinak wrzucamy na teflonową patelnię (żeby nie przywierał) i dusimy na małym ogniu, aż do całkowitego rozmrożenia. Dodajemy sól i pieprz do smaku, przeciśnięty przez praskę czosnek i śmietankę. Na małej patelni podsmażamy na maśle pokrojoną cebulkę.
Gdy szpinak będzie już przyprawiony, a jego konsystencja stanie się kremowa, ściągamy go z gazu i odstawiamy do przestygnięcia. Następnie wbijamy do niego jajko, mieszamy całość i przelewamy do żaroodpornego naczynia. Na wierzchu układamy rozmrożone paluszki rybne, dodajemy podsmażoną wcześniej cebulkę i wkładamy na 25 minut do piekarnika (180 st.).
Przed podaniem posypujemy całość startym parmezanem.


piątek, 26 października 2012

Włoska zupa rybna z białą fasolą i kalmarami

Mogłabym odżywiać się tylko i wyłącznie zupami. Zupa zawiera w sobie wszystko, czego potrzebuję - moc różnorodnych warzyw, aromatycznie zioła oraz mięso - również z ryby i owoców morza. Z powodu tej kulinarnej miłości nie ustaję w poszukiwaniach przepisu na taki właśnie eintopf, potrawę które zawrze w sobie zupę i drugie danie, nasyci, ukontentuje smakowo, a także roznieci wokół czar wspomnień. Ta zupa to wspomnienia z Włoch, mojej pierwszej poważniejszej wyprawy poza granice Polski. Nie doceniłam jej wtedy, byłam, wstyd przyznać, na etapie hamburgerów zakąszanych frytkami. Po latach jednak, pamiętając jaki zachwyt wywołała wtedy u moich, dojrzałych kulinarnie, współtowarzyszy wycieczki, postanowiłam wyszperać ją z Sieci. I oto jest! Od siebie dorzuciłam kalmary, bo uznałam, że doskonale pasują i nie pomyliłam się.



Składniki:
- 2 nieduże filety z dorsza
- opakowanie kalmarów od Pescanovy
- 1 średnia marchewka
- 2 laski selera naciowego
- kilka ziemniaków
- 3-4 ząbki czosnku
- duża cebula
- duża czerwona papryka (słodka)
- 2 puszki pokrojonych pomidorów
- 1 puszka białej fasoli
- łyżka koncentratu pomidorowego
- kilka łyżek oliwy z oliwek
- pół małej papryczki chilli
- 1 listek laurowy
- sól
- suszone zioła: tymianek, bazylia, słodka papryka
- pół szklanki białego wytrawnego wina
- sok z połowy cytryny



Na patelni rozgrzewamy oliwę. Siekamy drobno czosnek, kroimy cebulę, szklimy na oliwie. Dorzucamy też seler naciowy, by poddusił się. Obieramy marchew, ziemniaki oraz paprykę kroimy dowolnie, ale dość drobno. Zalewamy wrzątkiem i gotujemy do miękkości, dodając również zawartość patelni. Doprawiamy suszonymi ziołami, solą, posiekaną papryczką chili i listkiem laurowym. Dodajemy pomidory, fasolę i koncentrat pomidorowy, a także wino. Gotujemy parę minut na niewielkim ogniu.
Na jakieś 2-3 minuty przed końcem gotowania dorzucamy pokrojone na kawałki filety rybne oraz rozmrożone uprzednio i opłukane kalmary. Podajemy koniecznie na gorąco dekorując listkiem bazylii.
Ambitnym i z dobrą pamięcią, czyli takim, którym niestraszne przygotowania do aktywności kulinarnych dzień wcześniej poleciłabym fasolę jaś (należy ją namoczyć wieczorem, przed planowanym gotowaniem), ja jednak nie należę do osób dysponujących zbyt dużą ilością czasu, dlatego wspomogłam się pewnym półśrodkiem - białą fasolą z puszki. Ręczę jednak, że ze smakowym powodzeniem! :)

wtorek, 23 października 2012

Jakie wino do owoców morza?



Choć do weekendu pozostało jeszcze kilka dni, żyję już sobotnim spotkaniem z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Moje ostatnie wspomnienia dotyczą wspólnego wyjazdu na wakacje do słonecznej Italii, podczas którego zajadaliśmy się owocami morza od rana do wieczora. Chcąc przypomnieć ten czas, przygotuję dla moich gości wyśmienite, śródziemnomorskie menu. Jedyny problem, jaki mnie trapi, to odpowiedni dobór wina. Przyjaciele słyną bowiem z wrażliwego gustu w tej kwestii. Nie wystarczy więc butelka białego, wytrawnego trunku. To musi być wino przez wielkie „W”, które w pełni wydobędzie smak i podkreśli aromat przygotowanych przeze mnie potraw.

Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego podanie czerwonego wina do ryb i owoców morza to istne faux pas? Każdy, kto choć odrobinę interesuje się sztuką kulinarną wie, że jest to najgorsze z możliwych połączenie. Co za tym stoi? Odpowiedź była na tyle frapująca, że poszukiwaniem jej zajęli się naukowcy, którzy postanowili sprawdzić, który składnik czerwonego wina psuje smak owoców morza. Do przeprowadzenia eksperymentu badawczego zaproszono 11 testerów wina, których zadaniem było spróbowanie przegrzebka w towarzystwie 64 różnych win. Na podstawie testów wybrano te wina, które sprawiały, że danie stawało się wyjątkowo niesmaczne. Następnie rozpoczęto poszukiwania wspólnego mianownika wybranych gatunków czerwonego wina. Składnikiem, który odpowiadał za wysoką kwasowość małż okazało się żelazo. Analiza laboratoryjna win wykazała, że wystarczą 2 mg żelaza w litrze wina, by smak potrawy był wyraźnie popsuty. Jak dochodzi do tej niekorzystnej reakcji? Okazuje się, że połączenie żelaza z nienasyconym kwasem tłuszczowym (obecnym w przegrzebku) doprowadza do wydzielenia zapachu przypominającego wątpliwy aromat zepsutej ryby. A jak wiadomo, na nasz zmysł smaku kluczowy wpływ ma właśnie powonienie.

To od zapachu zależy smak potrawy. Pamiętajcie więc, że nawet jeśli nie macie do czynienia z prawdziwymi koneserami wina, nie każdy alkohol można połączyć z wybraną potrawą. A podanie darów morza z czerwonym winem to prawdziwe kulinarne samobójstwo! Pomimo tego, że nie wiem jeszcze jakim (procentowym) bukietem uraczę moich gości, z pewnością wiem, że nie będzie w kolorze czerwonym!

P.S. Gdy dokonam idealnego wyboru, z pewnościa dam o tym znać!

piątek, 19 października 2012

Krewetki kokosowe z żółtą papryką i estragonem

Uwielbiam smak kokosa - zawsze generuje atmosferę wakacyjnej beztroski, czy to podany w formie owocowego wymyślnego koktajlu, czy jako ingrediencja dania. I o ile w naszej szerokości geograficznej niełatwo o świeży, zielony kokos, o tyle mleko kokosowe w puszce to coś, co zawsze mam w swojej spiżarni. Doskonale poprawia humor, gdy za oknem robi się szaro, deszczowo i nieprzyjaźnie. Dziś na przekór ewidentnie jesiennej aurze - bo cóż z tego, że słonecznie, skoro temperatura wymaga ciepłego płaszcza i botków? - w mojej kuchni króluje dziś klimat lata.
Zapraszam do stołu, będzie naprawdę pysznie. A co istotne w piątkowym przesileniu, spowodowanym pięcioma ciężkimi dniami pracy - niesłychanie łatwo!




Składniki:
- opakowanie krewetek od Pescanovy
- pół opakowania makaronu ryżowego
- duża żółta papryka
- 2 ząbki czosnku
- kilka listków natki pietruszki
- kilka gałązek świeżego estragonu
- puszka mleczka kokosowego
- łyżeczka sproszkowanego curry
- olej (o możliwie neutralnym smaku)





Rozmrożone krewetki płuczemy i osuszamy. Przygotowujemy wok, w którym rozgrzewamy olej. Siekamy drobno czosnek i kroimy paprykę w paski, a te na pół lub drobniej. Siekamy zieleninę. Makaron ryżowy zanurzamy we wrzątku na około minutę (sprawdźcie koniecznie, co napisane jest na opakowaniu, zwykle, nie wymaga on gotowania).
Gdy olej jest gorący - wrzucamy do niego jednocześnie paprykę i czosnek. Intensywnie mieszamy - nic nie może się przypalić, pamiętajmy, że czosnek, który zbrązowieje staje się gorzki. Po minucie smażenia dodajemy krewetki, a po kolejnej - wlewamy mleczko kokosowe. Sypiemy łyżeczkę curry oraz dodajemy posiekaną zieleninę. Gorący, odcedzony z wody makaron wrzucamy do woka.  Mieszamy całość i podajemy w miseczkach.
Danie powstaje w rekordowo szybkim czasie, bo żaden ze składników nie wymaga długotrwałego gotowania/duszenia. W sam raz dla tych, którzy uwielbiają dobrze zjeść, lecz niekoniecznie lubią spędzać w kuchni długie kwadranse! ;)

wtorek, 16 października 2012

Zupa cebulowa zapiekana z kalmarami


Nie przepadam za momentem, w którym muszę pogodzić się z faktem, że oto nadeszła jesień. Szczególnie wtedy, gdy od rana siąpi deszcz, a za oknem jest wietrznie i ponuro, czyli dokładnie tak, jak dziś. Ale cóż zrobić, taka kolej rzeczy. Z drugiej strony, gdy nadchodzą chłodne dni, wyciągam z szafy ulubione ciepłe pledy i otulam się nimi wieczorami, co jednak sprawia mi odrobinę przyjemności.
Jeśli podobnie do mnie, ciężko znosicie zderzenie z niskim słupkiem rtęci, z pewnością cenicie wszelkie sposoby na podniesienie temperatury. W moim przypadku sprawdza się powrót do dwudaniowych obiadów, w których pierwsze skrzypce grają aromatyczne i rozgrzewające zupy. Dziś przedstawię Wam przepis na francuską zupę cebulową, którą na koniec zapiekę z kalmarami.


Składniki:
4-5 dużych cebul
100 g masła
łyżka mąki
3-4 ząbki czosnku
szklanka białego wina
2 litry rosołu
przyprawy: pieprz, sól, estragon, zioła prowansalskie, 2 listki laurowe

Do zapiekania: 200 g mrożonych kalmarów (u mnie – Pescanova), 4 łyżki startego sera typu mozzarella.
Cebulę kroimy w piórka i podsmażamy na maśle, na dużej patelni. Jeśli będzie wydawało Wam się, że danie się nie zmieści, dajcie cebuli kilka minut. Po tym czasie znacznie zmniejszy swoją objętość. Dodajemy posiekany czosnek, zioła oraz  łyżkę mąki, która zagęści całość. Dokładnie mieszamy, po czym zalewamy winem i zmniejszamy ogień. Po 2-3 minutach podlewamy szklanka rosołu, po czym wszystkie składniki z patelni przelewamy do garnka z pozostałym rosołem. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku, a następnie gotujemy przez 30 minut na małym ogniu.
Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. Zupę przelewamy do naczynia żaroodpornego, na wierzch układamy rozmrożone kalmary i całość posypujemy startym serem. Zapiekamy przez około 15-20 minut. Zupę możemy też zapiec z czosnkową bagietką (pokrojoną w grzanki) i twardym, żółtym serem. Polecam!




piątek, 12 października 2012

Sposób na niejadka cz.4

Mamo, a czy polecimy kiedyś w kosmos? - usłyszałam ostatnio. Faza fascynacji kosmosem odciska swe wyraźne piętno na naszych codziennych konwersacjach. Niestety, mój drogi, nie urodziłeś się jako syn jednego z najbogatszych Polaków, więc raczej klops - pomyślałam z przekąsem, ale zaraz ugryzłam się w język. Nie można dziecku podcinać skrzydeł, niech ma marzenia, niech je pielęgnuje, a ja tymczasem skrzętnie je wykorzystam. W najlepszy możliwy sposób.
Zapraszam do kolejnego odcinka Sposobu na niejadka ;).




Składniki:
- dwa paluszki rybne Pescanova
- papryka czerwona
- papryka żółta
- papryka zielona
- czerwona cebula
- szczypiorek
- gruby plaster sera żółtego
- rzodkiewka


Kadłub rakiety do dwa połączone równolegle paluszki rybne. Sporządzamy je wedle przepisu na opakowaniu. Z czerwonej papryki wycinamy skrzydła, z sera trójkątny wierzchołek. Ozdabiamy rakietę "bajerami" z rzodkiewki i minikrążków ze szczypiorku.
Efekt ogniowego ogona po wystartowaniu maszyny robimy z łodyżek szczypioru. Z kolorowych papryk wycinamy gwiazdy (potrzebny będzie bardzo ostry nożyk!), a księżyc robimy z kawałka czerwonej cebuli.
 

Pasja zostaje skrzętnie wykorzystana w kuchni, dziecko ma namiastkę podróży w kosmos, a ja satysfakcję, że nie podałam bułki z nutellą.

wtorek, 9 października 2012

Krewetki w sosie kokosowym z mango


Każdy z Was na pewno byłby w stanie wymienić kilka produktów, które zawsze są w Waszej kuchni. Wśród składników, na które zawsze znajdzie się miejsce w mojej lodówce, muszę wymienić mleko koksowe. Dodaję je do różnorodnych potraw, zarówno tych mięsnych, jak i z owocami morza. Szczególnie lubię mleczko w towarzystwie duszonych warzyw, ponieważ nadaje im moją ulubioną, kremowa konsystencję.  Wbrew pozorom, mleko kokosowe nie smakuje typowym kokosem. Absolutnie nie można porównać go ani smakiem, ani zapachem do kokosowych smakołyków . Szczególnie, gdy występuje w towarzystwie odpowiednio dobranych przypraw, jak trawa cytrynowa, czy imbir. Znam wiele osób, które twierdzą, że kokosów nie lubią, ale zajadają się moimi potrawami, przyrządzonymi na jego bazie, ze smakiem. Jeśli do tej pory nie byliście do niego przekonani, spróbujcie go w najlepszym wydaniu. Dziś przepis na wyśmienite krewetki w sosie kokosowym z mango.


Do przyrządzenia sosu potrzebujcie:
odrobinę posiekanego chilli
1-2 ząbki czosnku
posiekany świeży imbir (ok. 1,5 cm)
2 łyżki ciemnego sosu sojowego
dojrzałe mango
małą puszkę mleka kokosowego
trawę cytrynową (używam mrożonej)
szczyptę soli i łyżeczkę cukru

Do tego opakowanie krewetek (używam mrożonki Pescanova), odrobina mąki i oleju do smażenia.


Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy na nim posiekany czosnek, chilli i imbir. Ciągle mieszamy, by nie przypalić czosnku. Następnie wrzucamy na patelnię drobno pokrojone mango i łyżeczkę cukru. 
Smażymy, aż mango będzie miękkie, po czym dolewamy mleko kokosowe i zmniejszamy ogień. Gdy sos zacznie gęstnieć, dodajemy sos sojowy, szczyptę soli i trawę cytrynową (np. przekrojoną na pół, żeby łatwo było ją usunąć przed podaniem).
Krewetki oczyszczamy, obtaczamy w mące i smażymy na drugiej patelni. Gdy będą miały złoty kolor, odsączamy je z tłuszczu i podajemy z gorącym sosem.





piątek, 5 października 2012

Pizza z owocami morza i szynką parmeńską

Od poniedziałku do czwartku ciągle gdzieś gnam. Załatwiam tysiące spraw - wizytę u pediatry, weterynarza, odbieram naprawione buty, zlecam zreperowanie zegarka, który stanął, odwiedzam dziadków, robię zakupy, wiozę na basen i z basenu, cały czas coś. Dopiero w piątek wyhamowuję, naumyślnie nie zadając sobie wtedy żadnych "misji specjalnych".
Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie piątek to dobry czas na domową pizzę. Niespieszne ugniecenie drożdżowego ciasta, starcie sera, oczekiwanie na pyszną ucztę. To jedyny dzień, kiedy zmęczeni po pracy możemy zrelaksować się i oddać ulubionej czynności - leniwemu spoglądaniu w telewizyjny ekran, sączeniu wina, ulubionej lekturze. Wspólne gotowanie i jedzenie to jedna z przyjemniejszych chwil z rodziną.


Składniki:
- ciasto na pizzę
(przepis na domowe ciasto na pizzę znajdziecie tutaj - klik!
- 2 duże kulki mozzarelli
- opakowanie mieszanki owoców morza od Pescanovy
- ok.6-7 plastrów szynki parmeńskiej
- spora łyżka koncentratu pomidorowego
- 4 ząbki czosnku
- szczypta chili
- szczypta soli morskiej- oliwa z oliwek





Ciasto robimy wedle przepisu z notki, do której powyżej znajdziecie przekierowanie.
Owoce morza rozmrażamy, odcedzamy z nadmiaru wody, możemy odrobinę osuszyć ręcznikiem papierowym (im mniej wody na pizzy, tym ładniej nad wzrośnie). Mozzarellę ścieramy na tarce o grubym oczku. Szynkę rwiemy na drobniejsze, choć nie bardzo drobne, kawałki. Łyżkę koncentratu łączymy z przeciśniętym przez praskę czosnkiem, solą i chili.
Wyrośnięte ciasto układamy na posmarowanej oliwą blasze. Na nim rozsmarowujemy podkład z koncentratu i czosnku. Następnie układamy kolejno - ser, owoce morza, szynkę parmeńską.
Pieczemy około 15-20 minut w temperaturze 200st. C.