Wczoraj, gdy cały dom wypełniła charakterystyczna woń gotującego się kalafiora, wszyscy myśleli, że za chwilę dołączy do niej zapach smażonej na maśle bułki tartej, lecz moje myśli podążały zgoła innym torem. Kalafior odcedziłam niedługo po jego zagotowaniu, a na maśle - zamiast bułki - delikatnie podsmażyłam krewetki. Jeszcze tylko gruszki - nieobrane, pokrojone w grubą kostkę oraz dressing i oto mamy nietuzinkową kolację. Jak to dobrze, że mam szczęście do dość otwartych na eksperymenty recenzentów domowych, w przeciwnym razie musiałabym zjeść sałatkę sama.. (Co też nie byłoby do końca złe, umówmy się ;))
Składniki:
- pół niewielkiego kalafiora
- opakowanie krewetek gotowanych od Pescanovy
- 1 dość twarda gruszka
- łyżka posiekanej naci pietruszki
- łyżka posiekanej świeżej kolendry
- 1 ząbek czosnku
- łyżka masła
- łyżka dobrego majonezu
- szczypta morskiej soli
- łyżeczka cukru
- cytryna lub limonka
Kalafior gotujemy al dente z łyżeczką cukru. Rozmrożone krewetki płuczemy, osuszamy, delikatnie solimy i wrzucamy na rozgrzane masło, dosłownie na dwie minuty.
Gruszkę myjemy, kroimy w grubą kostkę, uważając na gniazdo nasienne. Dressing powstaje następująco: sok z połowy cytryny (lub limonki) łączymy z łyżką majonezu, zmiażdżonym lub posiekanym drobno czosnkiem i zieleniną. Dodatkowo zostanie wzbogacony odrobiną roztopionego masła, które na pewno zostanie na patelni po smażeniu krewetek.
Odsączony i podzielony na drobne różyczki kalafior łączymy z krewetkami i gruszką, a następnie mieszamy z dressingiem. Osobiście nie przeszkadzają mi ogonki krewetek w sałatce (nie jest to wielki wyczyn, pozbyć się ich w trakcie jedzenia, a krewetki o wiele ładniej wyglądają gdy są kompletne), ale możecie też śmiało się ich pozbyć.
Dekorujemy ćwiartką (ósemką) cytryny lub limonki. Smacznego! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz