O tym, że
dzieci powinny jeść ryby, wiemy chyba wszyscy. Zawierają wielonienasycone kwasy
tłuszczowe omega-3 i liczne minerały, które są bardzo potrzebne maluchom w
okresie rozwoju. Z tego względu powinny być podawane dzieciom przynajmniej 2
razy w tygodniu. Szczególnie wartościowe są ryby morskie, bogate w wysokiej
jakości białko i składniki odżywcze, witaminy oraz jod. Ten cenny pierwiastek
jest niezbędny do produkcji hormonów tarczycy, które odpowiadają za prawidłowy
wzrost oraz rozwój umysłowy. Obok ryb morskich, najlepszym źródłem jodu są
oczywiście owoce morza. Podobnie jak ryby, zawierają nienasycone kwasy tłuszczowe,
czy witaminy z grupy B, a także niezbędny dla zdrowia zębów i kości fluor,
poprawiające odporność i sprawność umysłową żelazo, niezbędny budulec kości,
czyli wapń, jak i inne, nie mniej ważne dla zdrowia składniki - selen, magnez, czy
cynk. Nie ma wątpliwości, że owoce morza pozytywnie sprzyjają rozwojowi
malucha.
examiner.com |
Jeśli zastanawiacie
się od kiedy można podawać dzieciom owoce morza, przyznaję, że też miałam ten
dylemat. Czytałam sporo publikacji, radziłam się specjalistów, a i tak nie
mogłam uzyskać jednoznacznej odpowiedzi. Dla bezpieczeństwa przyjęłam więc
najczęściej powtarzającą się wskazówkę, aby rozpocząć urozmaicanie diety
maluchowi, gdy skończy trzy lata, z pominięciem serwowania surowych mięczaków. Jeśli
w tym miejscu pojawiają się u was obawy o to, czy owoce morza nie wywołują u
dzieci alergii, uspokoję Was. Alergie na skorupiaki i inne morskie żyjątka dotyczą
głównie dorosłych i nie są powszechne wśród dzieci. Za to reakcje alergiczne na
ryby występują równie często u nas wszystkich. Wyszłam więc z założenia, że
skoro moje dziecko nie reaguje alergicznie na ryby, tym pewniej nie zareaguje alergicznie
na owoce morza. I miałam rację.
Od tego
dnia minęło sporo czasu i pewnie nie zastanawiałabym się ponownie nad kwestią
podawania dzieciom owoców morza, gdyby nie rozmowa z moją koleżanką ze Szwecji.
Jej córeczka nie ma jeszcze roku, a na przesłanym do mnie filmiku zajada się
krewetkami, masując się z radością po brzuchu za każdym razem, gdy pada pytanie
– jakie dobre? Widać, że bardzo! Zaskoczona tym, co zobaczyłam, zaczęłam
wypytywać o dietę mojej ulubienicy. Okazało się, że krewetki to nic, w porównaniu
do uwielbienia, jakim obdarzyła w ubiegłym miesiącu raki. Sierpień to miesiąc, który
w Skandynawii należy właśnie do nich. Praktycznie w każdy weekend odbywają się imprezy,
podczas których Szwedzi celebrują spożywanie tych skorupiaków. Dzieci wtórują
dorosłym i nic złego nikomu się nie dzieje! Jestem przekonana, że podobnie
rzecz się ma w krajach śródziemnomorskich, gdzie owoce morza podawane są tak
często, jak u nas kotlet schabowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz