Muszle
stanowią makaron-emergency w kuchni szybkiej z ambicjami. Kiedy chcę
żeby danie wyglądało efektownie, a nie mam czasu na nic poza
wrzuceniem makaronu na osolony wrzątek, muszle stają się rozsądnym
kompromisem. Niby smakują jak każdy inny makaron, ale przyznacie, że po
udekorowaniu listkiem bazylii wyglądają naprawdę apetycznie. Nadziewanie
to nie problem - z pomocą odpowiedniej łyżeczki idzie jak burza! A
ponieważ zima wciąż nie odpuszcza, wręcz przeciwnie, rozpanoszyła się na
dobre, kolejne mocno rozgrzewające danie - nadzienie do muszli jest
gorące i pikantne!
Składniki:
- 20-30 sztuk muszli
- opakowanie mieszanki owoców morza od Pescanovy
- 2 duże ząbki czosnku
- 1 mała cebula
- garść świeżych liści bazylii
- mniejsza garść natki pietruchy
- puszka pokrojonych pomidorów
- czerwona papryczka chili
- szczypta soli
- oliwa z oliwek
Owoce
morza rozmrażamy, płuczemy i pozostawiamy do odcedzenia. Siekamy
czosnek, papryczkę chili, zioła. Kroimy w kostkę cebulę. Na oliwie
szklimy czosnek, cebulę i papryczkę chili dosłownie przez kilkanaście
sekund. Zaraz potem dodajemy owoce morza, zalewamy pomidorami i sypiemy
obficie zioła. Całość dusimy bez przykrycia, na sporym ogniu, bo zależy
nam na odparowaniu nadmiernej wilgoci. Potrwa to kilka minut.
Makaron
gotujemy na wpół surowo. Podgotowane muszle nadziewamy owocami morza w
pomidorach. Następnie układamy je w skropionym oliwą (solidnie!)
naczyniu żaroodpornym. (Ja użyłam dwóch mniejszych i tak zrobiły się
dwie sprawiedliwe porcje dla dwójki zmarzniętych, zmęczonych zimą
osób...) Zapiekamy w piekarniku rozgrzanym do 180stC przez kilka minut.
Wspaniałych wrażeń smakowych i estetycznych! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz