środa, 2 stycznia 2013

Szaszłyki rybne

Wszystkiego dobrego w 2013 roku :)
Czy macie jakieś noworoczne postanowienia? Zrobić prawo jazdy, nauczyć nowego języka, nie jeść po 18? Ja - owszem. Niestety w ostatnim roku odrobinę odpuściłam sobie pewne wysiłki mające na celu sprawienie, bym wciąż wciskała się w rozmiar 36. Do tego doszedł ostatni czas - okres świąt, kiedy to głównie konsumowałam. Jestem zdecydowaną przeciwniczką katowania się głodówkami, uważam, że jedzenia to jedna z największych ziemskich przyjemności, ale postanowiłam trochę wziąć się w garść. Ja-lubiąca dobrze zjeść i ja-pragnąca szczupłej talii spotkały się w połowie drogi. Co z tego wyszło? Zobaczcie sami!
Pomyślałam, że będę od czasu do czasu prezentować dania dla osób liczących kalorie. Tym samym zadam kłam niemądrym wierzeniom, że podczas odchudzania należy jeść głównie zieloną sałatę i najlepiej nic poza tym.




Składniki:
- 2 filety z miruny od Pescanovy
- 1 mała, długa cukinia
- 1 mała papryka czerwona
- 2 małe cebule
- sól, pieprz
- łyżeczka oliwy z oliwek
- cytryna do skropienia





Mirunę tradycyjnie rozmrażamy, płuczemy i osuszamy. Nacieramy oliwą, solą i pieprzem. Kroimy na małe, lecz nieprzesadnie kawałki. Warzywa myjemy i kroimy na nieduże kawałki (cukinię i cebulę w krążki). Przygotowujemy drewniane patyczki szaszłykowe i nabijamy kawałki ryby oraz warzyw. Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180st.C. Niedbającemu o dietę kompanowi posiłku możemy podać szaszłyki z pieczonymi ziemniakami lub chrypiącym pieczywem. Ja jem solo, skropione sokiem z cytryny.
Można też swobodnie urozmaicić danie dipem na bazie jogurtu naturalnego i ziół. Odradzam jednak sięganie po nabiał light - jest niesmaczny, poza tym odrobina tłuszczu jest nam potrzebna, by niektóre witaminy miały w czym się rozpuszczać.

Życzę niekoniecznie natychmiastowych (szaszłyk to wszak nie liść sałaty), lecz trwałych efektów diety! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz